Moim marzeniem było sfotografować góralskie wesele. I to marzenie udało się spełnić - dodatkowo w najpiękniejszą porę roku czyli jesień. Jesienią góry mają jakąś nieopisaną magiczną moc. Usłane mgłami, smagane zimnym wiatrem, pokolorowane odcieniami jesiennych liści. Niczym impresjonistyczny pejzaż, który postanowił stać się rzeczywistością. W ten pierwszy październikowy, deszczowy dzień udało mi się zamknąć w kadrach wspomnienia tej cudownej dwójki - Hani i Kuby, a także ich niezwykłych gości. Przysięgam - nigdy w jednym miejscu nie widziałam tylu ciekawych osobowości!
W IMIĘ FOLKLORU
Jednym z aspektów, który zachwyca najbardziej w góralskich weselach są stroje. A strój Hani był wyjątkowy nie tylko ze względu na barwy, przepiękne hafty czy kunszt rzemieślniczy ale przede wszystkim dlatego, że nawiązywał do stroju jej ukochanej Babci, legendy Podhala - Zosi Karpiel. Obecność Ciotki Bułeckuli dało się wyczuć na każdym kroku - Błogosławieństwo Hani i Kuby odbyło się w izbie Cioci Zosi, gdzie z portretu czuwała z miłością nad całym wydarzeniem. W pewnym momencie wyszło nawet słońce - Hania powiedziała mi wtedy, że to na pewno dzięki jej Babci.
PO PROSTU MIŁOŚĆ
Choć na weselu Hani i Kuby było sporo gości - prawie 200 osób, to i tak miałam poczucie intymności i kameralności. Długo zastanawiałam się skąd to uczucie, aż w końcu znalazłam odpowiedź - chodziło o wszechogarniające uczucie miłości i szacunku, którym goście obdarzali Parę Młodą ale też siebie nawzajem. Przywiązanie do tradycji i wspólne wartości są ogromnym łącznikiem i właśnie tą niesamowitą więź dało się wyczuć w trakcie każdego momentu tego wspaniałego ślubu. Mam nadzieję, że dostrzeżecie ją także na zdjęciach.
Miejsce: Zakopane, Karczma Młyńska
Dekoracje: Gładki Studio